- Tak? - zapytała, zakładając ręce na piersi i mierząc mnie wzrokiem od stóp do głów.
- Ja do Lyncha... znaczy Rossa - oznajmiłam. - Mamy zrobić projekt.
- Ross i projekt? Łał - zaśmiała się.
- Noo tak. Mogę wejść?
- Jasne - przepuściła mnie w drzwiach. - Rossa jeszcze nie ma, ale za parę minut powinien wrócić - zamknęła za mną drzwi. - Jestem Rydel.
- Cassidy - podałyśmy sobie ręce.
- Chodź. Poczekasz u niego w pokoju - powiedziała i zaprowadziła mnie po schodach na górę, a potem otworzyła przede mną białe drzwi i wpuściła do pokoju chłopaka. - Rozgość się. Przyniosę wam coś do jedzenia - uśmiechnęła się. - Ross będzie robił jakiś projekt i to z taką dziewczyną jak ty. Nie wierzę - pokręciła głową, zaśmiała się i wyszła, zamykając drzwi.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było na prawdę duże. Kolorystyka pokoju utrzymana była w czerwono-czarno-białym kolorze. Na środku stało ogromne łóżko, a obok było okno z parapetem, na którym można było usiąść. Ściany po całej długości obklejone był jedną falowaną pięciolinią. Znajdowały się tu również dwie gitary - elektryczna i akustyczna oraz keyboard z mikrofonem. Pokój był niesamowity. Jak wyjęty z jakiegoś "Domu nie do poznania" czy coś. Walało się tu trochę rzeczy. Ale czego się spodziewać po takim facecie?
Podeszłam do półki, na której stało kilka statuetek, pewnie jakieś ważna nagrody, oraz kilka zdjęć Rossa i jego rodziny w różnym wieku. Uśmiechnęłam się, widząc całą familie w komplecie. Tate i mamę. Mi nie dane było tego doświadczyć. Wzięłam do ręki ich wspólne zdjęcie i przyjrzałam się z bliska. Wyglądali na takich szczęśliwych. Chciałam je już odstawić, kiedy z ramki wypadło drugie, mniejsze zdjęcie. Kucnęłam i podniosłam je z podłogi. Fotografia przedstawiała Lyncha oraz jakąś dziewczynę przytuloną do niego. Wydawali się być na prawdę mali. Może jakieś 10 lat. Popatrzyłam na to z uśmiechem. Byli słodcy. To jakaś jego kuzynka? Możliwe.
Wetknęłam zdjęcie z powrotem na miejsce i podskoczyłam na dźwięk otwieranych z impetem drzwi.
- O już jesteś - do środka wszedł Ross.
- Powinieneś być tu 15 minut temu - powiedziałam.
Miało zabrzmieć złośliwie, a zabrzmiało jak zwykle cicho i niepewnie.
- Sorry - przewrócił oczami. - Świat się przecież nie zawalił.
Westchnęłam głośno i usiadłam na krześle przy biurku. Ross rozwalił się na łóżku.
- Myślałam, żeby wybrać kilku największych artystów i przedstawić ich dzieła - zaczęłam, wyciągając teczkę z torby. - Kilku już wybrałam, musisz tylko...
- Jaki my w ogóle mamy temat? - zapytał, przechodząc do pozycji siedzącej.
- Artyści i ich dzieła? - popatrzyłam na niego z politowaniem.
- A to się nawysilałaś, żeby to wymyślić, nie? - zaśmiał się.
Zmieniłam spojrzenie na to pt. "coraz bardziej mnie denerwujesz" i w tym momencie do pokoju weszła Rydel.
- Mam dla was coś słodkiego - uśmiechnęła się i postawiła na biurku obok mnie tackę z ciastem i batonikami.
- Dzięki - bąknął Ross.
- Może trochę więcej wdzięczności, małolacie, co? - zgromiła go spojrzeniem i wyszła, trzaskając drzwiami.
Ross prychnął głośno.
- Jesteś nie do wytrzymania - oznajmiłam. Lynch przeniósł na mnie wzrok. - W ogóle nie mam pojęcia co te wszystkie dziewczyny w tobie widzą - poderwałam się z miejsca. Skąd u mnie taki ton? Sama się sobie dziwiłam. - Jesteś chamski, bezczelny, niewdzięczny... - spojrzałam na niego.
- Nie przerywaj sobie - uśmiechnął się. - Taka wściekła jesteś bardzo pociągająca.
Zrobiłam wielkie oczy.
- A ty jesteś trochę za bardzo pewny siebie - warknęłam. - Wychodzę - chwyciłam za torbę i już miałam wyjść, kiedy usłyszałam:
- Dopiero pojawiłaś się w tej szkole i w sumie to rozmawiamy ze sobą drugi raz, a od razu tak mnie osądzasz - powiedział spokojnie, wstając z miejsca.
Zatrzymałam się.
Miał rację.
- Skąd wiesz jaki jestem? - popatrzył mi w oczy. - No właśnie, nie wiesz - oznajmił, kiedy się nie odzywałam. - Może i jestem, jak to określiłaś, chamski, bezczelny, niewdzięczny, no ale skąd ty to możesz wiedzieć? - uniósł brwi do góry. - Przypominasz wszystkich tych, którzy są odpadkami w szkole i podwyższają sobie samoocenę, obgadując tych wyżej. Niczym się nie różnisz.
- A nie uważasz, że te 'odpadki', jak to ich nazwałeś, też zasługują na odrobinę szacunku, a nie tylko na wyłudzaniu od nich kasy, odrabianiu waszych prac domowych i wywalaniu na nich jedzenia? - wybuchnęłam, trochę może za bardzo piskliwym głosem, powracając pamięcią do wydarzenia na stołówce. - Poza tym ja też do nich należę - powiedziałam. - I szczerze to wcale nie chciałabym żeby było inaczej. Na pewno nie chciałabym być wami.
- Wcale nie sądzę, że to im się nie należy - powiedział cicho.
Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem przez dłuższy czas.
- Dobra. Zróbmy ten projekt - westchnęłam po chwili i odprowadzana jego wzrokiem, wróciłam na miejsce. Czy tylko dla mnie było to nieco dziwne?
~*~
Nie wiedział dlaczego tak się stało. Nie wiedział dlaczego zabolało, kiedy zaczęła go okreslać tymi przymiotnikami. Nie wiedział dlaczego powiedział to co powiedział i dlaczego przed nią było mu tak łatwo się otworzyć. Nic nie wiedział.
Patrzył na nią, jak wstukuje coś na klawiaturze jego laptopa i ukradkiem na niego spogląda. To było urocze.
Zaczął się jej badawczo przyglądać. Miała duże, szare oczy, mały nosek i różowe usta. Przygryzała dolną wargę, skupiając się na tym co robi. Jej twarz okalały brązowe, falowane włosy. Ubrana była w żółtą sukienkę. Jego ulubiony kolor. Poza tym jeszcze chyba nigdy nie widział, żeby była ubrana w co innego jak spodnie.
- Nie gap się, tylko rób coś - wzdrygnął się na dźwięk jej głosu.
- No robię przecież - bąknął.
- Teraz to tylko się na mnie gapisz - odwróciła głowę w jego stronę.
Popatrzył na nią przez dłuższą chwilę. Jej ton głosu nie był zły.
- Nie bądź taka pewna. Nawet nie miałbym się na co gapić.
Otworzyła usta w niemym oburzeniu, tak jak za pierwszym razem i odwróciła głowę.
Wiedział, że ją uraził.
I nie był z tego powodu zadowolony.
Wstał z miejsca i po cichu do niej podszedł.
- Przepraszam - powiedział prawie bezgłośnie, ale ona i tak usłyszała.
Znowu na niego spojrzała. Tym razem jednak na twarzy wymalowane miała widoczne zdziwienie.
- Czy wielki pan Lynch właśnie mnie przeprosił? - zaśmiała się po chwili. - Łał. On jednak ma jakieś ludzkie uczucia.
- Wiesz co? Odwołuję to - oburzył się, odwrócił na pięcie i chciał już wrócić na miejsce, kiedy złapała go za nadgarstek.
Miała takie delikatne i takie zimne dłonie. Przeszedł go przyjemny dreszcz.
- Teraz to ja przepraszam - wydukała. - Nie powinnam - spuściła wzrok.
Milczeli przez chwilę.
- Nie dziwię się twojemu zdziwieniu - odezwał się. - Ja sam się sobie dziwię - uśmiechnął się nikle. - Dużo tej dziwności w tych zdaniach - parsknął.
Ona także się zaśmiała
- I przepraszam cię za tą akcję wtedy na stołówce. Głupi byłem. Powinienem od razu cię przeprosić.
- W zamian za to wolałeś zająć się swoją pustą cizią - prychnęła.
- Powiedziałem już, że byłem głupi, tak? Przepraszam, naprawdę.
Zdjęła rękę z jego nadgarstka i patrzyła się na niego w osłupieniu. To nie był ten Ross. To nie był ten wredny i bezduszny Ross. To był, jak się jej wydawało, ten prawdziwy Ross.
- Chyba wielu nie wie jaki tak na prawdę jesteś, Lynch - powiedziała.
- Niby jaki? - uniósł brwi do góry.
- Miły.
- Pff - prychnął i wrócił na łóżko. - Nie sądzisz, że ci co znają mnie od trzech lat, znają mnie bardzo dobrze i doskonale wiedzą jaki jestem? - popatrzył na nią.
- No właśnie nie sądzę - odpowiedziała widocznie przekonana.
- No to się, mała, grubo mylisz.
~*~
Przesiedziałam u Lyncha jeszcze jakieś pół godziny, po czym widząc na zegarku 18.30, podniosłam się i oznajmiłam, że muszę już iść. Ross tylko kiwnął głową na potwierdzenie. Od 30 minut nie odezwał się do mnie nawet słowem.
- Za tydzień to ty przychodzisz do mnie - powiedziałam, ubierając buty.
- No spoko - oparł się o futrynę i przejechał ręką po włosach.
- Pa, Ross.
- Narazie - odpowiedział po dłuższej chwili, najwidoczniej przetrawiając to, że nazwałam go jego imieniem i z impetem zamknął za mną drzwi.
Wiedziałam, że to, że opuszczam jego dom, przerywa jakąś nić, która utworzyła się między nami podczas mojego pobytu tam na górze. Miałam jakieś mieszane uczucia. To było dla mnie zbyt skomplikowane. Zeszłam po schodkach i udałam się na piechotę w stronę swojego domu. Słońce świeciło gdzieś tam lekko unosząc się nad horyzontem i wiał tylko delikatny wietrzyk. Idealna pogoda na spacer. Przynajmniej w moim przekonaniu. Nagle z tej nostalgii wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Pogrzebałam w torebce, wyjęłam go i spojrzałam na wyświetlacz - Lena. Podniosłam urządzenie do ucha.
- Tak?
- Piątek. 17.00. Impreza w chacie Davisa. Idziemy? - wrzasnęła podekscytowana Lena.
- Jakiego Davisa? Nie znam żadnego Davisa - zdziwiłam się.
- Ja też nie. - Dobra teraz byłam jeszcze bardziej zdziwiona. - Ważne, że Chad został zaproszony, a razem z nim Nelly (Chad był chłopakiem Nelly) a każdy może przyprowadzić kogo chce - wydukała szybko, coraz bardziej podekscytowana.
- No nie wiem...
- Super! Wiedziałam, że się zgodzisz! - ucieszyła się.
- Ale ja wcale...
- Okej, to do zobaczenia w szkole. Pa! - zakończyła, po czym rozłączyła się.
- Pa - rzuciłam, chociaż wiedziałam, że już mnie nie słyszy.
____________________
Dlaczego nie mogę dodawać komentarzy ani na waszych blogach, ani nawet na swoich?
Wie ktoś może? Bo już mnie szlak jasny trafia -.-
Czytam jakiegoś bloga i nawet nie mogę skomentować i wyrazić swojej opinii :c
Blogger wkurza mnie coraz bardziej...
Dlaczego nie mogę dodawać komentarzy ani na waszych blogach, ani nawet na swoich?
Wie ktoś może? Bo już mnie szlak jasny trafia -.-
Czytam jakiegoś bloga i nawet nie mogę skomentować i wyrazić swojej opinii :c
Blogger wkurza mnie coraz bardziej...
Smuci mnie trochę to, że tak mało osób czyta mojego bloga :c
Jest aż tak zły?
Czy może się po prostu nie ujawniacie?
Jak możecie, to zostawcie po sobie znak w postaci przynajmniej króciutkiego komentarza :)
Nic tak nie motywuje i nie zachęca do dalszego pisania :)
Mam nadzieję, że rozdział się podoba :)
Pozdrawiam :*
Jest aż tak zły?
Czy może się po prostu nie ujawniacie?
Jak możecie, to zostawcie po sobie znak w postaci przynajmniej króciutkiego komentarza :)
Nic tak nie motywuje i nie zachęca do dalszego pisania :)
Mam nadzieję, że rozdział się podoba :)
Pozdrawiam :*
Nie martw się, jestem pewna że dużo ludzi czyta tego bloga, jest świetny. Nie zniechęcaj się, ja też tak miałam! Masz ogromny talent i pamiętaj o tym c: Z bardzo dużą niecierpliwością czekam na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńwłaśnie dużo osób czyta na pewno ale nie każdy komentuje.
OdpowiedzUsuńjest na prawde fajny
czekam na next:*
Nie możesz skreślać swojego bloga tak od razu. Uwierz mi, że mało jest osób takich jak ty, które piszą na prawdę rewelacyjnie. Wiadomo, że na początku jest ciężko. Wiem to sama po sobie. Na pewno masz wielu czytelników, a jeśli chodzi o komentarze to jest już gorzej, bo niektórym nie chce się chociaż z anonima dodać, ale to już ich sprawa. Nawet nie mają pojęcia ile taki komentarz sprawia radości. Ale nie martw się ja na pewno będę czytała i komentowała twojego bloga, bo jest na prawdę niesmowity! :D Cieszę się, że go prowadzisz, bo masz talent :) Więc z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńsuper czekam na nexta
OdpowiedzUsuńBlog Boski jak zwykle super piszesz bardzo mi sie podoba ;*** Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńNie martw sie bardzo dużo osób czyta twojego Bloga jest świetny i bosko piszesz czekam na next ;**
OdpowiedzUsuńA kiedy następny?:)
OdpowiedzUsuńPostaram się napisać go jutro ;)
UsuńC4U
Twój blog jest cudowny... :d a że niektórzy go nie komentują to już ich sprawa, na pewno twój blog czyta wiele osób, nie dziwię się jest świetny i jest co czytać.. Uwielbiam twojego bloga jest taki przemyślany.. Nie wiem dlaczego nie możesz dodawać komentarzy, to jest dziwne, pewnie Ci się coś włączyło, już nie mogę się doczekać... kolejnego, bo świetnie piszesz i masz wielki talent, mało jest takich blogów, które są tak doskonale dopracowane jak twój, jest naprawdę świetny :**** A początki zawsze są trudne nie przejmuj się z czasem będziesz zyskiwać coraz więcej czytelników :****
OdpowiedzUsuńBeautiful :**
OdpowiedzUsuń