sobota, 7 grudnia 2013

3. "On jedynie leci na te ze spódniczkami ledwo z tyłek"

- Nic nie umiem - jęknęła Lena, kładąc głowę na podręczniku, który był już lekko zachlapany dzisiejszym lunchem.
- Jest dopiero drugi dzień szkoły. Czego ty możesz nie umieć? - zdziwiłam się, obracając w ręku zielone jabłuszko i wgryzając się w nie ze smakiem
- Pani Darling podwyższyła mi ocenę na koniec. W zamian mam zaliczyć u niej połowę drugiej klasy, a umiem może jedną czwartą - podniosła się, by przewrócić stronę i znowu się na niej położyć.
- Poproś o zmianę terminu - wzruszyłam ramionami. - A następnym razem się naucz.
- Łatwo ci mówić - prychnęła. - Chodź, bo muszę iść jeszcze do szafki - wstała, chowając książki do torby.
 Zahaczyłyśmy o jej szafkę, a potem weszłyśmy na pierwsze piętro, gdzie miałam mieć hiszpański. Kiedy zbliżałyśmy się do klasy, zobaczyłam grupkę osób zapewne czekających już na lekcję. Nic w tym dziwnego gdyby między nimi nie stał nie kto inny jak Ross Lynch w towarzystwie swojego przyjaciela i jego dziewczyny. Zatrzymałam się.
- Chyba pomyliłyśmy klasy. To niemożliwe, żebym tu miała.
- Możliwe - usłyszała głos Leny, a jej twarz także nie wyrażała zadowolenia.
- Jak to? - uniosłam brwi do góry. - Przecież są o rok starsi.
- Gadasz świetnie po hiszpańsku, a u nas grupy językowe tworzą się pod względem umiejętności, a nie wieku - oznajmiła. - W każdym razie ci nie zazdroszczę - poklepała mnie po plecach i po chwili odeszła, a ja razem z dźwiękiem dzwonka weszłam do klasy. Zajęłam pierwszą ławkę w drugim rzędzie od okna i wyjęłam podręcznik. Po chwili do klasy weszła nauczycielka. Przywitała wszystkich po wakacjach i rozpoczęła lekcję. Zajęłam się więc słuchaniem kobiety.


***

Ross siedział na ławce, trzymając nogi na krześle i przyglądając się miziającej parze przyjaciół. Wywrócił teatralnie oczami, chcąc już powiedzieć coś zabawnego co zdenerwowało by Dominicę, kiedy w końcu odessali się od siebie, siadając na swoich miejscach.
- Wiesz co? Nie musicie przy każdej okazji połykać sobie twarzy i zniesmaczać publiczność dwuznacznym obściskiwaniem - oznajmił blondyn, obczajając nową uczennicę, wchodzącą do klasy.
- Oo czyżby Rossiaczek zazdrosny? - zaśmiał się Nick. - Rzuciłeś Kate i teraz nie masz się z kim miziać? To przykre.
- Jakbym tylko zechciał to za minutę mógłbym już mieć następną - powiedział, nadal przyglądając się nowej i siadając już normalnie na krześle, widząc wchodzącą nauczycielkę.
Nick to wiedział. Chyba każda dziewczyna leciała na Lyncha. Na niego zresztą także. Uśmiechnął się pod nosem.
- Chyba nie chcę wiedzieć co w takim razie robicie, gdy jesteście sami - zaśmiał się.
- Możesz się tylko domyślać - parsknął. - Widziałeś tę nową? - zmienił temat. - Nie kłamali. Polski serio są seksowne. Mogłaby tylko założyć coś krótszego - szatyn poruszał znacząco brwiami. - Jakbyśmy przeciągnęli ją na nasza stronę, mógłbyś się z nią zabrać. Ale to raczej niewykonalne, bo kumpluje się z Leną. Czyli na wejściu nisko upadła.
- Może nie jest taka zła - blondyn nie zdążył ugryźć się w język.
Nick spojrzał na niego jak na idiotę. Jakby to co powiedział było zupełnie wbrew niemu.
- Panie Lynch, zapraszam pana na pierwszą ławkę - zwrócił głowę w stronę kobiety. 
Serio? Jego usłyszała, a Nicka już nie? - pomyślał ze złością.
- Tak od razu? Przecież to dopiero pierwsze ostrzeżenie.
- W tym roku. Z poprzedniego można by nagrać sporej długości film. Zapraszam - wskazała ręką na wolne miejsce przy oknie.
Ross spojrzał na przyjaciela, który tylko wzruszył ramionami. No dzięki za pomoc.
W każdym innym przypadku zapewne zrobiłby nauczycielowi niezłą awanturę, doprowadzając w przypadku kobiet do płaczu, a w przypadku facetów do białej gorączki. Panią Martinez jednak jako jedyną szanował. Nie wiedział dlaczego, tak po prostu było. Każdy ją lubił i tyle.
Przewrócił więc jedynie oczami, zabrał swoje rzeczy i przesiadł się na wyznaczone miejsce obok Nowej. Przynajmniej będzie mógł się jej przyjrzeć z bliska i sam określić, czy rzeczywiście jest taka jak ją nazwał Nick.


***

Mogłoby być fajnie. Mogłabym teraz szaleć z radości. Moje serce mogłoby zacząć szybciej bić, a moje ciśnienie wyraźnie podskoczyć. Mogłabym teraz piszczeć tak głośno, że wszystkim popękałyby bębenki uszne. Mogłabym, gdybym była na przykład Moniką - moją najlepszą przyjaciółką z Polski i wiecznie napaloną fanką Lyncha, albo przynajmniej gdybym nie słyszała tego co wczoraj miała mi do powiedzenia Lena. Dlatego w tym wypadku było zupełnie inaczej. Chociaż było w tym w sumie coś nie fair wobec niego i jego kumpli, bo przecież oceniałam ich tylko po jakiś opiniach, które mogły być jedynie plotkami. Patrząc na niego, przed oczami miałam obraz wiecznie uśmiechniętego Austina z serialu, który niestety z każdą minutą powoli zanikał, zostawiając po sobie jedynie tego prawdziwego Rossa. Chamskiego Rossa.
Przyłapałam samą siebie na przyglądaniu się chłopakowi badawczo. Odwróciłam więc szybko wzrok w stronę tablicy, ale znowu korciło mnie żeby spojrzeć. Cholerne gwiazdki...


***

Blondyn czuł, że dziewczyna mu się bacznie przygląda. 
Może to kolejna fanka? - pomyślał.
Odwrócił się do niej niespodziewanie i szarmancko puścił do niej oczko. Przez moment na policzki brunetki wkradł się rumieniec, a sama wydawała się być wyraźnie zmieszana, lecz po chwili obrzuciła go pogardliwym spojrzeniem i odwróciła głowę w stronę tablicy.
Zazwyczaj Rossowi wystarczył jeden krzywy wzrok, żeby rzucić się na kogoś z łapami i przetrzepać mi twarz. Chociaż może ostatnimi czasy miał od tego wiernych kumpli. Znudziło mu się paplanie w tym i otrzymywanie kar. 
Ale tym razem było inaczej. Może dlatego, że to była dziewczyna? Nigdy chyba żadna nie spojrzała na niego z pogardą. Raczej z pożądaniem. Chociaż może po prostu tego nie zauważał?
Nie. Na pewno nie. Był Rossem Lynchem. Samo nazwisko stawiało go wyżej. Sposób bycia tylko to uzupełniało. Dziewczyny na niego leciały. To był fakt. 
Znowu się odwrócił, napotykając wzrok brunetki. Tym razem to jednak on zjechał ją spojrzeniem z góry do dołu i z powrotem, po czym uniósł brwi do góry i bezgłośnie prychnął. Może nie była taka zła, ale nigdy nie dałby jej tej satysfakcji. 
Dziewczyna otworzyła z oburzeniem usta i odwróciła się urażona. Do końca lekcji już na niego nie spojrzała. Może to i lepiej.
- I jak ci poszło? - zapytałam, doganiając Lenę na zakręcie.
- Nie przyszła, czyli następny termin - uśmiechnęła się szczęśliwa, odkładając książki do szafki.
- No widzisz - ominęłam ją, podchodząc do swojej i wyciągając z niej materiały na następne zajęcia.
- A jak tam u ciebie? - zatrzasnęłyśmy w tym samym czasie drzwiczki i udałyśmy się w stronę sali ode chemii, gdzie miałyśmy mieć razem lekcje.
- Lynch siedzi obok mnie - oznajmiłam z oburzeniem. - Bezczelny typ.
- O proszę. Czepiał się?
- Nie. Wystarczyło, że się patrzył i głupawo szczerzył. Chyba myśli, że każda poleci na te jego buźkę.
- Może mu się spodobałaś - zaśmiała się. - Co ja gadam. Nie jesteś przecież w jego typie.
- Czemu niby nie? - zapytałam niby z ciekawości, ale i tak trochę zakuło w serducho.
- On jedynie leci na te ze spódniczkami ledwo z tyłek. Z cyckami wielkości kul do kręgli i toną tapety na mordzie. Wiesz ile dziewczynek wcześniej z pozoru grzecznych, nagle zmieniło swój image, kiedy Lynch pojawił się w tej szkole? Z setka. Głupie idiotki - westchnęła.
Spojrzałam w dół na swoje wytarte zielone trampki i wpatrywałam się w nie przez dłuższy czas, rozmyślając jak pozory na prawdę mogą człowieka zmylić. Gdybym to wszystko opowiedziała Monice, to by się chyba załamała, oczywiście jeżeli by mi uwierzyła, co raczej by było niezbyt prawdopodobne. Nagle poczułam jak z czymś się zderzam, a wszystkie trzymane przeze mnie książki i zeszyty z kilku lekcji, wypadają mi z rąk na podłogę.
- Oh... przepra... - odezwałam się równo ze sprawcą tego wszystkiego, ale kiedy tylko podnieśliśmy również w tym samym czasie wzrok i zobaczyłam przed sobą Rossa ze swoją świtą, urwaliśmy jednocześnie w połowie zdania. 
- Patrz jak leziesz, idiotko - wyrwał się Nick, obrzucając nas pogardliwym spojrzeniem.
- Spierdalaj, Malcolm. To wy nie widzicie nic poza waszymi przypudrowanymi czubkami nosa - warknęła Lena.
- Ach tak? Zawsze byłaś taka wygadana? No coś mi się nie wydaje, Hemmings - prychnął.
Pochyliłam się, aby zebrać książki z podłogi, nie odzywając się.
- Stul dziob.
- Bo co mi zrobisz? Wiem, że nadal jesteś we mnie zakochana, ale to nic nowego - podniosłam się, widząc na jego twarzy złośliwy uśmieszek, a potem przeniosłam wzrok na Rossa, który tylko patrzył na to z założonymi rękami. 
On też na mnie spojrzał, ale po chwili odwrócił wzrok.
- Posłuchaj, Malcolm - wbiła mu palec w tors. - Dla mnie zawsze byłeś, jesteś i będziesz nic nie wartym śmieciem - warknęła. - Nic do ciebie nie czułam, nie czuję i nie będę czuć - zakończyła, po czym złapała mnie za rękę i odciągnęła. 
Przed oczami mignęła mi tylko rozzłoszczona twarz szatyna.
- Nie musiałaś mnie bronić - oznajmiłam, kiedy ciągnęła mnie w stronę klasy.
- Wiem, ale warto było - uśmiechnęła się pod nosem. - Zawsze chciałam mu to powiedzieć.
___________________
Co tam u was? Ta pogoda - masakra -.-
Nienawidzę zimy.
Ale R5 w Polsce!
Ktoś z was się wybiera tak jak ja? :3

Pozdrawiam :*


3 komentarze:

  1. No świetny ten rozdzialik, tyle na niego czekałam ale wart było... :DDD Świetny i ja też jadę na koncert i na m&g z moją siostrą prawdopodobnie. Już sie nir mogę doczekać. :DD :** Pozdrawiam LA Stars

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham kocham kocham ten rozdział! Nie mogłam się doczekać :) Świetnie piszesz... :D Ja chyba nie jadę na R5 do Wawy, bo za daleko :(
    Z niecierpliwością czekam na next ;*
    Jak będziesz miała czas i chęć to zajrzyj do mnie :) http://readysetrock-r5-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziś zaczęłam czytać bloga i szczere przyznaję, że jest świetny c: Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i zapraszam do siebie- magic-story-raura.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń